Padał deszcz - przyjemny letni deszcz.
Idąc pod parasolem wsłuchiwałam się,
jak krople stukają, chcąc wystukać jakąś historię.
Chwilami miałam wrażenie,
jakby rozmawiały ze mną alfabetem morse'a .
Cóż chciały mi powiedzieć?.....
że słonko zaszło, że przypłynęły chmury i "niebo płacze",
...to wiedziałam. Deszcz padał coraz bardziej,
a krople stukały i stukały, nadając jakiś rytm.
Szłam w rytm tych kropel, a rześkie powietrze
i chłodny wietrzyk, pomimo tego deszczu,
zachęcały do dłuższego spaceru, po upalnym dniu.
Kałuże tworzyły się jedna po drugiej, jak małe sadzawki,
a krople z wielką ochotą i fantazją kąpały się w nich.
Nagle przypomniały mi się chwile z dzieciństwa,
kiedy brodziłam boso, nie przepuszczając żadnej kałuży.
Nabrałam ogromnej ochoty, aby to powtórzyć.
Ale przecież nie wypada - pomyślałam....
Kałuże jednak i kąpiacy się deszcz kusiły mnie do tego czynu.
Rozglądając się czy nikt nie patrzy, zdjęłam buty
i uszczęśliwiona dołączyłam do tej zabawy.
Och jak przyjemnie....
Czułam się jakbym miała pięć lat,
a świat w koło mnie był taki piękny i tylko rodziców było brak.
Mamy, która strofowała by mnie i taty,
który biorąc mnie w obronę, śmiałby się i bawił razem ze mną.
Ogarnęły mnie przyjemne chwile....było tak miło.
Czy to, właśnie chciał wystukać deszcz ?...
Przyjemność ta, jednak nie trwała długo, w jednej chwili
wylądował na mnie wielki strumień wody
- to przejeżdżający samochód i wcale nie było mi do śmiechu,
Fantazja skończyła się, szkoda....
a ja cała mokra i obłocona, wracałam do domu.
I tylko "chwila" z dzieciństwa, chociaż taka krótka,
nadała całej tej przygodzie, miły akcent...
Savin